Jak nauczyliśmy maszyny liczyć i myśleć za nas? Część 22: Program jako produkt
Programy produkowane w firmie Diny St Johnston znajdowały licznych nabywców. Do jej klientów należały zwłaszcza brytyjskie koleje, które zaczęły w tym czasie wprowadzać komputerową kontrolę ruchu pociągów oraz komputerowe sterowanie sygnalizacją na torach, ale jej programy kupowała także rozgłośnia radiowa BBC, firmy Unilever, BAA i wiele innych.
Po przerwie spowodowanej chęcią opublikowania we właściwym czasie felietonów rocznicowych – pierwszego o odkrywcy EKG Einthovenie i drugiego związanego z zatonięciem „Titanica” – wracam do cyklu felietonów przedstawiających kolejne etapy powstawania i rozwoju informatyki. W dwóch wcześniejszych felietonach należących do tego cyklu prezentowałem problemy związane z faktem, że podczas programowania ludzie popełniają błędy, a skutki tych błędów bywają naprawdę opłakane. Z tego powodu jako kierunek działania zalecany użytkownikom informatyki zawsze zdecydowanie wskazuję używanie gotowych (sprawdzonych!) programów, a nie pisanie ich samemu – zwłaszcza jeśli się nie ma dużej praktyki i wprawy.
Gotowy program, jeśli cieszył się popularnością, był wielokrotnie sprawdzany. Nie tylko przez testerów producenta, ale też przez wszystkich użytkowników, którzy z niego wcześniej korzystali. Można tu mówić o prawdopodobieństwie graniczącym z pewnością, że program nie zawiera błędów. Natomiast własnoręcznie wykonany program może przysporzyć naprawdę poważnych kłopotów.
Ale używanie gotowych programów też wymaga pewnej wiedzy na ich temat. Ten felieton rozpoczyna więc kolejną serię opowiadań, pokazującą, jak historycznie rozwijał się rynek gotowego oprogramowania. Był to proces ciekawy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta